Dziś pokażemy Państwu mieszkanie w „stalinowskiej” kamienicy, w którym nowemu właścicielowi udało się zachować ducha dawnej epoki: w żyrandolach, sztukateriach, parkiecie i grzejnikach
Zawsze ciekawie jest zajrzeć za kulisy czegoś dobregonaprawa. Dziś pomogła nam w tym dyrektor artystyczna społeczności dekoratorów Studio nr 5, Nelly Alekseeva. Nelly przeprowadziła wywiad z Galiną Luginą, właścicielką i dekoratorką biura o tej samej nazwie.
Galina mieszka w „stalinowskim” domu przy Baumanskiej, w mdwupokojowe mieszkanie obok biura i pieszo do pracy. Jej biuro specjalizuje się w tekstylnej dekoracji wiejskich domów, mieszkań, biur, pracowni, po mistrzowsku wyposażając je w zasłony, tekstylia, zmieniając tapicerkę i odnawiając meble. Ponadto Galina prowadzi pełnoformatowe projekty wnętrz osobistych. Interesuje się fotografią. — Jak to się stało, że zamieszkałeś w tym mieszkaniu? — To mieszkanie „czekało” na mnie. Przez sześć miesięcy bez przerwy przeglądałam mieszkania, aż w końcu zrozumiałam: chcę mieszkać w centrum, w domu z historią, mieszkanie powinno mieć ciekawy rozkład, wysokie sufity i być jak najbardziej ciche. I znalazłem ją. Początkowo mieszkanie należało do Borysa Pawłowicza Biełoglazowa, nauczyciela, profesora OKB. Tupolew. Oprócz mieszkania odziedziczyłem historię budowy sowieckich samolotów, medale, certyfikaty, listy wdzięczności, rysunki, stosy papierów wypełnionych formułami i bibliotekę. Moim głównym zadaniem przy tworzeniu wnętrza było zachowanie jego ducha. Chciałem uwzględnić pozostałe artefakty związane z budową samolotów i skojarzenia z epoką, do której należały. W mieszkaniu odrestaurowano okna, parkiet i kaloryfery z 1938 roku, zachowano także przedmioty mieszkalne z tamtego okresu – telefon, ebonitową ladę, żyrandole. Wszystkie meble zostały zaprojektowane w nawiązaniu do tego stylu, drzwi z naświetlami, dębowa szafka biblioteczna, komoda, szafki nocne&; Zależało mi na zachowaniu sztukaterii, kubatur i proporcji pomieszczeń, dostosowując je do moich potrzeb - w ten sposób kuchnia i salon zostały połączone, ale wszystkie dawne granice układu, „czytelne” przy podłodze i sufit, zostały zachowane. — Jak zostałeś dekoratorem?— Do 30 roku życia byłem księgowym w dużej organizacji budowlanej. Potem rzuciła wszystko i ukończyła Moskiewski Instytut Architektoniczny, Wydział Projektowania Środowiska Architektonicznego. Od ponad 10 lat wymyślam nowe sposoby szycia zasłon i dekoracji tekstylnych. Tekstylia stanowią 30-40% wnętrza. Dla dekoratorów jest to niemal kwestia religijna. Najważniejsze jest utrzymanie klimatu wnętrza lub pomoc w stworzeniu akcentów. Każdy projekt jest wyjątkowy, nawet w swojej prostocie i minimalizmie. Dlatego czasami zamawiam z fabryki indywidualny kolor tkaniny, wykonuję skomplikowane hafty, czy też współpracuję z rzeźbiarzem przy projektowaniu gzymsów i uchwytów z ręcznym rzeźbieniem i malowaniem. Teraz pracuję nad kolekcją warkoczy i frędzli na rynek rosyjski oraz nad własnymi projektami. Francja jest trochę droga, ale warkocz jest modny. Dla mnie w dekoracji tekstyliów nie ma słowa „niemożliwe”. Istnieją różne sposoby realizacji tego pomysłu. — Opowiedz nam o kuchni.— Moja kuchnia jest w zasadzie częścią salonu, dlatego musi być jak najbardziej neutralna, ale funkcjonalna. Dlatego jest w białym połysku, bez uchwytów i detali akcentujących, nawet fartuch wtapia się w kolor ścian. Ma wszystko, najdrobniejsze szczegóły wypełnienia są przemyślane, po prostu nie jest to widoczne. — Podziel się z nami swoim ulubionymprzepis. — Mam słabość do ryb i owoców morza, zwłaszcza przegrzebków. Oto mój ulubiony przepis. Przegrzebki w sosie dyniowym. Przegrzebki muszą być idealnie świeże; jeśli nie, należy je rozmrozić w mleku o temperaturze pokojowej. Po rozmrożeniu wyjąć z mleka, odsączyć, dodać sól i odrobinę mielonego pieprzu. Na patelnię wlać 1-2 łyżki oliwy i smażyć z obu stron przez 2-3 minuty. Dynię pokroić na kawałki i ugotować na mleku, następnie dodać trochę miodu i masła, zmiksować blenderem. Na talerzu układamy złote przegrzebki i dekorujemy sosem. To nawet nie jedzenie – to 100% przyjemności w półtonach.
W raporcie wykorzystano także zdjęcia wykonane przez Jewgienija Kulibabę, za co autor wywiadu jest mu niezmiernie wdzięczny.